poniedziałek, 23 lipca 2012

Była sobie szafeczka, czyli wyzwanie małe nadwyraz :)


Pamiętacie mój wiatrołap? Nadal jest jeszcze zielony, ale pojawiło się tam kilka rzeczy. Między innymi zawitała szafeczka na klucze. Oczywiście bazą była prościutka szafeczka z IKEA.





  Dodałam dekor, pomalowałam swoją ulubioną Soja20 z Caparola, zrobiłam przetarcia, polakierowałam, dodałam gałeczkę nowiuteńką i mam oto takie "cacko".

sobota, 21 lipca 2012

Slow life, slow food




Uwielbiam stwierdzenie:  ty tak cały czas siedzisz w domu? Tia... nasiedzę się z piątką dzieci aż mi w pięty pójdzie ;)

Tak naprawdę lubię zmiany, ale wiele radości i uczucia spełnienia daje mi też powolne niespieszne życie i takie jest w domowe wakacje. Nic nie muszę. Nie muszę zdążyć na czas ustalony przez kogoś. Razem w ciągu dnia ustalamy jak mija nam czas. Czasami wieje nudą, a czasami wręcz przeciwnie.
Ostatnie dni to pieczenie pełną parą wszelkiego rodzaju bułeczek, drożdżówek, ciasteczek. Wiem, wiem - lżejsza po nich nie będę :-D. Nie wiem jak u Was, ale drożdżowe ciasto jawiło mi się jako coś niewykonalnego dla mnie. Nawet nie chodziło o czas niezbędny do wyrabiania, chodziło o coś innego. Zasada, o której usłyszałam jako nastoletnie dziewczę (a może jako dziecko jeszcze), że do wyrobienia drożdżowego ciasta potrzebne są dłonie ciepłe, a do kruchego - zimne. Od kiedy pamiętam miałam zimne ręce - nazywana "żabą" przez mojego Tatę - miałam ręce nie do ogrzania i robiłam namiętnie kruche ciasto, ciasteczka lub ciasta ucierane. Niespodziewanie dla mnie i nie wiadomo kiedy moje dłonie stały się ciepłe. A więc idealne do robienia drożdżówek. Więc szaleję :-). Ostatnie dni upłynęły pod znakiem bułeczek z serem, jagodzianek i drożdżówek o lekko cytrynowym aromacie. To wszystko za sprawą bloga Liski. Nie wiem na czym to polega, ale z Jej bloga przepisy najbardziej mi "podchodzą". Podejrzewam, że to za sprawą moich podlaskich korzeni.

Ponieważ wszelkie bułeczki znikają u nas w okamgnieniu, to ledwo zdążę zrobić zdjęcia telefonem. Dlatego przepraszam za jakość...




Remont w pokoju mojego pierworodnego nieoczekiwanie się przedłuża :(. Niestety farba odchodzi od ściany i czeka nas kilka "kosmetycznych" poprawek, a to będzie trwało. Nie zrażam się jednak, nie martwię. Póki co w tzw międzyczasie ucze się szpachlowac ściany i idzie mi to całkiem, całkiem :-)..

wtorek, 17 lipca 2012

Idzie nowe :)

Idzie nowe życie :). Nie, nie jestem w ciąży ;) Nowe życie w nowym stylu. Takie postanowienie. Wprawdzie 40 lat skończyłam w styczniu i wtedy powinnam była zrobić jakieś podsumowanie, postawić "grubą kreskę", ale nie miałam takiej potrzeby. Raczej cienką linię zresztą bym wolała.
Teraz zmieniam póki co układ domowy - przemeblowanie kolejne, bo najstarsze dziecię potrzebuje już osobnego pokoju, ja porządnych półek na książki - już się nie mieszczą na półkach. Dom coraz mniej funkcjonalny się robi dla 7 osób. Ale damy radę. Przecież są wakacje. Czas błogiego lenistwa ;). Dlatego też mam kilka wyzwań: komoda do przeróbki, komoda do odnowienia-przemalowania. Ot, takie moje wyzwania małe. To też czas przemyśliwań nad tym, co dalej z moim życiem zawodowym. Marzy mi się przekwalifikowanie o 180stopni. Mam wiele pytań, wiele bez odpowiedzi, niestety. Bo na studia pięcioletnie to mi chyba sił nie starczy. Zostają kursy. Ale czy to dobry wybór? Póki co pozostawiam to czasowi. Odpowiedź przyjdzie we właściwym momencie. W to wierzę.

A poza tym ma być lżej na ciele, więc sycić się teraz mam zamiar takimi daniami. Ładne, kolorowe i smaczne jak kurczak z grilla z sałatą.

Uciekam zatem czynić figurę lżejszą, a dom przestronniejszym :)