Spokojnie płynął dzień a wieczorem, kiedy już wszyscy byli w domu. Pojawił się on, długo wyczekiwany... Tort. Ze świeczkami jak należy :-)
Mimo, że mamy cukiernię bardzo blisko i do niedawna korzystaliśmy z ich usług, postanowiliśmy, ze będziemy robić "torty" w domu. Nie są to piętrowe torty jak na obrazku, nawet nie są na biszkopcie, ale są takie jak jubilat lubi najbardziej. A jubilatka lubi torcik migdałowy. Niestety nie ostał się nawet okruszek. Ale nie martwcie się. Szybko można go zrobić. Na każda okazje.
250g mielonych migdałów (migdały mielę w malakserze, trwa to naprawdę krótko, można tez kupić gotowe mielone)
100g cukru pudru
4 białka
2 łyżki cukru trzcinowego
szczypta soli
1/3 łyżeczki esencji waniliowej
3-4 krople esencji migdałowej
masło do wysmarowania formy
100g płatków migdałowych
czekolada - do ozdobienia (rozpuszczona w kąpieli wodnej)
Na spód formy o średnicy 24cm kładziemy krążek z pergaminu, a następnie boki i spód smarujemy "uczciwie" (czyli nie żałując) masłem. Wysmarowaną formę posypujemy płatkami migdałowymi, na dnie wykładamy ciut więcej. Tak przygotowaną formę wstawiamy do lodówki. W czasie, gdy forma się chłodzi, a piekarnik nagrzewa do 160st C, ubijamy z białek (z dodatkiem szczypty soli i dwóch łyżek cukru trzcinowego oraz obu esencji) lśniącą i sztywną pianę. Mielone migdały mieszamy z cukrem pudrem. Powstały proszek stopniowo dodajemy do piany. Jednolitą masę wylewamy do schłodzonej formy. Lekko ostukujemy boki, by piana lekko osiadła - pozostałe z wysypywania formy płatki równomiernie rozsypujemy po wierzchu. Torcik pieczemy 40-45 minut na złoty kolor. Ciasto studzimy w formie, a po wystudzeniu ozdabiamy roztopioną w kąpieli wodnej czekoladą.
Smacznego!!!
A teraz uciekam, bo ferie mamy i dzieciska na mnie czekają :-)