poniedziałek, 7 grudnia 2015

Był Mikołaj :-)



Dzielnie chodzimy na roraty :-) Udaje się mimo zmęczenia, pod koniec tygodnia padamy na nos, ale od czego jest niedziela? Przecież się wyśpimy! No tak.... ale tym razem Mikołajki w niedzielę, więc już od ciemnej nocy dzieci tuptały. Radości było dużo, najmłodszy choć nie do końca świadomy o co chodzi też się obłowił ;-).
W naszej rodzinie 6 grudnia przychodzi święty Mikołaj i obdarowuje dzieci niesamowitą ilością słodyczy. W ciągu roku dawkujemy słodkości, szczególnie te kupowane. Jestem ich zdecydowaną przeciwniczką. Jednak raz do roku folgujemy sobie. I dajemy poszaleć dzieciom. Oczywiście potem są odczyny alergiczne, ale ile radości ;-) Będą miały co dzieci wspominać.
W oczekiwaniu na św Mikołaja dzieciaki młodsze wykombinowały z niezliczonej ilości klocków, które posiadamy figurki Mikołajów. Początkowo był jeden, potem  dwa.



A w rzeczywistości są trzy :-)


Nasza urocza gromadka ma świadomość kim był w rzeczywistości święty Mikołaj. Wiedzą, ze czerwony krasnal to wytwór koncernu a po ulicy chodzą przebrani ludzie :-) Nie dla nas Mikołaj z reniferem i saniami ;-)

W Wigilię Bożego Narodzenia, zwyczajem gorlickim przychodzi do wszystkich Aniołek i obdarowuje prezentami. Piękne jest to, że każdy z nas może być dla drugiej osoby Aniołem na Ziemi. Znam kilku takich :-) Dostaję do nich prezenty i dobre słowo nie tylko od święta. Ale przede wszystkim okazują mi dobroć swojego Serca. Za co bardzo Im dziękuję :-) Pamiętam i tęsknię :-)



piątek, 4 grudnia 2015

Gdzieś tam...

...czai się zima.







Wyskoczyliśmy w góry. Byliśmy dosłownie trzy dni. Trzy dni w czasie których spadł śnieg. I prawdę mówiąc wtedy poczułam mocno, że czas oczekiwania mogę przegapić. Że muszę mocniej i całym sercem się na tym skoncentrować.
Pomogą nam roraty i  modlitwa.
Na roraty chodzimy od 3 lat. W naszej parafii przygotowujemy się z Małym Gościem.
W tym roku towarzyszy nam piosenka, która jest jednocześnie hymnem Światowych Dni Młodzieży.


Dobrego czasu oczekiwania.

poniedziałek, 2 listopada 2015

Plany

Zawsze są jakieś plany. Na każdy dzień. W rodzinie wielodzietnej nie ma co się oszukiwać planowanie to podstawa. Trzeba połączyć potrzeby wielu członków rodziny z możliwościami czasowymi, finansowymi etc. Jednocześnie jest większe prawdopodobieństwo, że plany się posypią: a to ktoś zachoruje, a to wyskoczy niespodziewany wydatek.
Od dawna planuję zrobienie kilku rzeczy w domu. Nawet udało mi się wyprowadzić na prostą pewna komodę, już ją w zasadzie kończę. Tylko, że kończę ją od dwóch miesięcy!!!! Zawsze coś wpada mi ekstra i dodatkowego. Zresztą nasz dom wymaga reorganizacji zdecydowanej, ale brakuje na to czasu i po prostu miejsca w głowie, żeby zrobić to z sensem. Kiedy wprowadzaliśmy się do tego domu mieliśmy trójkę dzieci, z założeniem, że czwórka to nasze plany i marzenie. No to rzeczywistość przerosła oczekiwania ;-). A dom jakoś się nie chce rozciągnąć :-D
I teraz siedzę i się głowię, jak mądrze poprzenosić dzieci, które rosną, mają swoje oczekiwania, osobowości i charaktery różne, aby nam się dobrze żyło, a jednocześnie nie stracić fortuny.
No i teraz planuję. Korzystam z plannerów z HOUSE LOVES Wcale łatwo nie jest. Pewnie dlatego, że naprawdę dużo jest decyzji do podjęcia. Najchętniej wywaliłabym niejedna ścianę, zrezygnowałabym z bezsensownych garderób, z szaf byłoby więcej pożytku. Karolina proponuje plannery do wykończenia domu, ale korzystam z nich, bo wierzę, że wiele mi uproszczą.
No i szukam niezmiennie natchnienia w internecie, na blogach, czyli plany, plany, plany...


wtorek, 27 października 2015

Taka baba jak u innych chłop ;-)



Właśnie takie zdanie usłyszałam na swój temat... Dlaczego? Bo przecież wszystko potrafię w domu zrobić. Złożyć meble to pikuś wywiercić dziury w ścianach i zamontować kołki? Pikuś. Ściana z karton gipsu? Nie ma sprawy potrafię i w niej kołek osadzić na spory haczyk. Pomalować ściany to już zupełnie lajtowa rzecz. Tapeta? też próbowałam... Nie kładłam jeszcze płytek na ścianę ani podłogę i... nie mam zamiaru :-)
Ile znacie takich kobiet? Ja obecnie bardzo dużo. Szybciej kobieta zajmie się fizycznie remontem niż ten mężczyzna, który kiedyś w 100% był gospodarzem domu i głową rodziny. Żeby nie było. Ja nie narzekam. Ja lubię to robić, choć nie zawsze mogę, nie jestem w stanie w związku z tym, że mam jeszcze etat kierowcy rodzinnego i łapię się jeszcze na kilka innych w ramach "siedzenia" w domu.
Zastanawiam się po prostu, co się stało że obecnie mężczyźni nie czuja potrzeby takiego działania. Czy my kobiety tak bardzo już jesteśmy niezależne? A może nasi ojcowie nie nauczyli swoich synów prostych prac przy domu? Mam to szczęście, że moi dwaj bracia potrafią wiele. Nawet kłaść płytki, bo taki też był mój Tato. Złota rączka. Prawdę mówiąc jego podglądałam i jego w tym podziwiałam i chciałam tak jak on... Może miałam być chłopcem ;-)???
W każdym razie w sklepie budowlanym, a najlepiej w tzw żelaznym czuję się jak ryba w wodzie, a raczej jak niejedna kobieta w perfumerii i sklepie ze świecidełkami...


Źródło







poniedziałek, 26 października 2015

Wezwana do odpowiedzi :-)





Ania z O sobie dla mnie nominowała mnie do specyficznego wyróżnienia. Wyróżniła mnie nagrodą "za dobrze wykonaną robotę". Jest mi niezwykle miło, bo w zasadzie już bloga nie prowadzę biorąc pod uwagę jak rzadko publikuję posty, jak są chaotyczne, jak mało się udzielam. Jednak z przyjemnością odpowiem na pytania Ani, bo znalazłam się naprawdę w wybornym gronie. W gronie kobiet, które sama podziwiam i podglądam :-)
A więc zaczynamy:

Co skłoniło Cię do założenia bloga?

Kiedy zakładałam bloga kilka lat temu, świat blogowy nie był tak bogaty jak teraz :-) To było moje okno na świat. Chciałam pokazać sobie i innym, że bycie w domu z czwórką (wówczas) dzieci to nie jest siedzenie w domu. Chciałam również przekazywać moje sprawdzone przepisy. Z czasem pochwaliłam się tym i owym, ale raczej z ostrożnością. I "pewna dozą nieśmiałości". I tak zostało mi do dziś.

Od czego zaczynasz dzień?

Ostatnio od kawy. Chociaż był czas, ze od szklanki wody z cytryną. Biegam z kubkiem termicznym od łóżka do łóżka i namawiam śpiochy do wstania. A potem już nic nie jest powolne. Zasuwam jak mały samochodzik i życie nabiera mega tempa, o jakim kilka lat temu nawet nie śniłam.

Gdzie widzisz siebie za 5 lat?

Prawdę mówiąc mam nadzieję na widzenie siebie zdrową i radosną, szczęśliwą i spełnioną, czyli wśród mojej ukochanej gromadki z Najlepszym z Mężów u boku. A gdzie? W dobrym miejscu dla nas. Gdziekolwiek ono by nie było....

All inclusive czy podróż bocznymi drogami?

Podróż bocznymi drogami. Tzw wypas mnie paraliżuje, nie czuję się w nim dobrze i naturalnie. Wolę wakacje nad polskim morzem w lesie niż weekend w SPA. Wiem, próbowałam. Nie dla mnie.

Blogi kulinarne - pokusa czy inspiracja?

Zdecydowanie inspiracja. Ale bywa pokusą :-) Dzięki kulinarnym blogom - szczególnie wege mnie kręcą ostatnio -  wzbogacam moją kuchnie o nowe potrawy.

Zawsze sałatka czy czasem frytka?

Uwielbiam sałatki: zielone, z warzywami, sosami lekkimi i zdrowymi... No ale dobrą domowa frytka z prawdziwego ziemniaka nie pogardzę :-) Tym bardziej, że sama robię je całkiem niezłe...

Gdyby można było wybrać, być może ponownie, lepiej być pracownikiem, czy pracodawcą?

Hmmm... Od 13 lat jestem nieaktywna zawodowo. Z tego co pamiętam, to pozycja pracownika ma swoje plusy, ale... nie chciałabym tam wrócić, do tej pozycji pracownika. A więc, gdy nadejdzie dzień ponownej aktywności zawodowej, to będzie zdecydowanie aktywność niezależna.

Dokąd pojechałabyś na weekend, tak od razu, bez wahania?

Od dawna marzy mi się ponowna wizyta we Wrocławiu. I chciałabym pojechać do Poznania. Zresztą mam chęć zobaczenia wielu miejsc w Polsce :-)

Jakiego języka chciałabyś się nauczyć?

W swoim życiu uczyłam się rosyjskiego, którym kiedyś władałam całkiem nieźle. Francuskiego, do którego zapałałam miłością oraz angielskiego, którym byłam w stanie się porozumiewać... I chciałabym, aby tamten stan powrócił, bo obecnie nie władam żadnym a znajomość ich jest bierna...

Do czego masz słabość?

Zdecydowanie do kawy. Nawet woda mogłaby mi smakować kawą. Zdecydowanie. I mam słabość do moich dzieci. Do książek, na których czytanie ostatnio nie mam czasu. I mam słabość do programów i blogów wnętrzarskich, wszelkiego DYI.

Jak długo potrafisz wytrzymać bez internetu?

Gdy nie mam dostępu, to po prostu nie mam i już. Natomiast, gdy mam, to z przyjemnością buszuję po blogach wielodzietnych, wnętrzarskich i innych ulubionych. Dzięki internetowi poznałam niesamowite kobiety, spotykałam się z nimi osobiście, powstały bardzo zażyłe relacje. I z tego baaardzo się cieszę.


I to by było na tyle :-).
Powinnam nominować teraz kilka osób prowadzących blogi, ale naprawdę muszę się dobrze zastanowić :-) No i wydumać 11 pytań, a więc mam nowe wyzwanie.

Póki co...

Pozdrawiam Czworokątnie




wtorek, 29 września 2015

Wspomagaj nas w walce....

Do kogo te słowa? Do patrona dzisiejszego dnia. Św Michała Archanioła.





Święty Michale Archaniele,
wspomagaj nas w walce,
a przeciw niegodziwości i zasadzkom
złego ducha bądź naszą obroną.
Oby go Bóg pogromić raczył,
pokornie o to prosimy,
a Ty wodzu niebieskich zastępów, 
szatana i inne duchy złe,
które na zgubę dusz lidzkich
po tym świecie krążą,
mocą Boża strąć do piekła.
AMEN



poniedziałek, 28 września 2015

Już za chwileczkę, już za momencik...

... powrócę. Teraz jeszcze głowa zajęta organizacją życia codziennego po wakacjach, ogarnąć gromadkę, w tym 4 sztuki w szkole to wyzwanie.

Na osłodę kilka zdjęć z naszej ukochanej plaży :-) Trochę na moją osłodę, bo tęsknię do tego miejsca bardzo.









wtorek, 21 lipca 2015

Przełamałam się

Od zawsze  żyłam w  przekonaniu, że dobrami, które mam powinnam się dzielić. Tak po ludzku, po chrześcijańsku. Ubranka, sprzęty po dzieciach, moje ubrania szczęśliwie krążą po świecie uszczęśliwiając innych. I to mnie cieszy. Bardzo. Bo to dobrze, gdy mogę innym pomóc.
Jednak od jakiegoś czasu dojrzałam - zresztą dzięki moim serdecznym znajomym, że nie zawsze i że nie wszystko muszę oddawać.
Dużo pracy nad sobą samą wymagało podjęcie decyzji o sprzedaży rzeczy. Ostatnio sprawdziłam, kiedy robiłam pierwsze zdjęcia mebli do sprzedania (które jeszcze stoją na poddaszu). To było... prawie 5 lat temu!!!! Oj, długo pracowałam nad sobą. Długo. No i dumna z siebie i blada puściłam pierwsze ogłoszenia. Co mnie ostatecznie zmotywowało? Chęć zrobienia remontu. Prawdę mówiąc zawsze to jest spory wydatek, a kasa jakoś nie spada z nieba. Przy ostatnich moich porządkach w szafach znalazłam kilka nowych rzeczy, których nie założę chyba już nigdy. Do tego zrobiłam porządek w garażu. Tam to dopiero skarby chowałam... Umywalki, których nie zamontowałam, bo koncepcja się zmieniła, kinkiety, które krótko wisiały, bo źle wymierzyłam przestrzeń... i inne "cuda na kiju".
No wiec przełamałam się i czekam na efekty. Mam nadzieję, że uda się uzbierać trochę funduszy nie tyle na rewolucję w domu co odświeżenie kątów.
A i jeszcze "puściłam w świat" kilka drobiazgów po najmłodszym. Tu poszło szybko. Fundusz remontowy powoli rośnie :-)





piątek, 17 lipca 2015

The Gaming Towel, czyli wyjątkowy wyjątek

Nie mam w zwyczaju na swoim skromnym blogu promować czegokolwiek w co nie wierzę, z czym się nie utożsamiam, co jest mi obce i odległe. Nie namawiam nikogo to kupna czegokolwiek, zrezygnowałam z reklam itd.
Tym razem robię wyjątek. Nasi serdeczni znajomi, a w zasadzie, o matko, córka i zięć naszych znajomych, mega serdecznych, przyjaciół wręcz, wpadli na genialny pomysł. Wymyślili The Gaming Towel, czyli ręcznik plażowy, który jest jednocześnie grą planszową. Pomysł bardzo przypadł nam do serca. Ręczniki, których jesteśmy już szczęśliwymi posiadaczami są w pięknych kolorach i bardzo miłe w dotyku, jakość jest super, bo używaliśmy ich już i teraz wyprane czekają na nasz wyjazd nad morze.
Ze względu na to, że wspieramy mądre działania, postanowiliśmy też pomóc w promocji tych ręczników i pewnego sobotniego popołudnia pojawiliśmy się na plaży na Powiślu... Bawiliśmy się przednio. Szczególnie dzieciaki.










W tym miejscu chciałabym Was namówić na taki ręcznik plażowy. Całość idei, możliwość kupienia,jest tu, a żeby kupić wystarczy kliknąć w zieloną cegiełkę "back this project".Wtedy pojawią się różne opcje zakupu i możliwość wsparcia bez zakupu :-) 
Mam nadzieję, że uda nam się wypromować całkowicie polski produkt na rynek nie tylko polski, ale też zagraniczny. Dlatego instrukcja gry na ręczniku jest w j.angielskim, ale nie nie trzeba tylko kierować się nimi, można wymyślać własne zasady :-)
Zobaczcie, może się skusicie. Naprawdę warto!

Pozdrawiam Czworokątnie

wtorek, 14 lipca 2015

Gadka - szmatka

Dziś inaczej. Dziś co powiedziały ostatnio dzieci. Napiszę, bo inaczej zapomnę a tak zostanie dla potomnych na pamiątkę.

Wieczór, nawołuje Piąty (4,5l):
- Mamo, mamo, chodź!
- No już jestem, synku.
- Gdzie byłaś tak długo?
- Nogi myłam...
- Wszystkie???
- Ano wszystkie. A ile ich mam?
- No dwie. Dobrze, że nie jesteś ośmiornicą...


Jedziemy autem, rozmawiamy o podróżach, wakacjach. Blondi, czyli Czwarta (7lat):
- A gdzie jest dalej do Gorlic, czy do Białogóry?
- To zależy między czym a czym, córeczko.
- No, między Gorlicami a Białogórą!


Piąty pokłócił się z Trzecim (8 z konkretnym hakiem), doszło do bitki jak to między chłopakami. Przychodzi do mnie i mówi:
- No ja z nim pogadać muszę, czy ja zabawką do bicia jestem czy co???


piątek, 10 lipca 2015

To ma być lato???

To są jakieś żarty.... 12 stopni i to co na zdjęciu. No ja przepraszam...





Buuuu.... Miałam dziś wyskoczyć na 1 dzień na Mazury. Tylko po kokardę, kiedy tam tak samo??? 

czwartek, 9 lipca 2015

Lekkie oderwanie od obowiązków, czyli spacer

po okolicy. Teraz tak pięknie pachnie lipami. A naprawdę jest tu dużo. Lato w pełni.








I mój ulubiony sumak nabiera kolorów



A na deser kocurek z sąsiedztwa, który nie był zadowolony z tego, że mu zdjęcia robię.


No i uciekam do obowiązków. Mój czas netowy minął...

Dobrego popołudnia!!!!







środa, 8 lipca 2015

Detox i to nie byle jaki

Żródło





Nastała swoista moda na detoksy. Tryumfy świecą różnego rodzaju monodiety: warzywne, jaglane (trzy dni tylko kasza jaglana). Powróciła do łask dieta św Hildegardy, która oczyszcza nie tylko ciało ale i ducha. Podobnie jest z postem Daniela, który często łączy się z rekolekcjami, albo raczej rekolekcje z postem Daniela.


Źródło

A ja pisać chcę o innym detoksie. Detoksie od internetu, telewizji i innych mediów. Na taki detoks się zdecydowałam. Myślałam, że będzie mnie ciągnęło bardziej niż było. Detoks polegał na wyznaczeniu sobie bardzo krótkiego czasu na korzystanie z netu, wykasowaniu kilku aplikacji ze smartfona. Embargo czasowe spowodowało, że owszem czasami udało mi się zajrzeć do ulubionych blogów (oj lista znacznie się skróciła), ale zaznaczyć swoją obecność to już nie bardzo. Za co w tym miejscu przepraszam.
Co mi to dało? Ku memu zaskoczeniu stałam się spokojniejsza, z większą uwagą zaczęłam słuchać dzieci. Więcej z nimi po prostu być w pełni, bez telefonu w garści i tabletem pod ręką. Teraz jeszcze potrzebuję detoksu od: sama to zrobię, bo będzie szybciej, lepiej i tak jak ja chcę, detoksu od perfekcjonizmu, detoksu od zwiększonych wymagań względem siebie i innych. Chyba z tym będzie najtrudniej. Już to czuję, bo kiedy o tym piszę to już wszystko we mnie się spina i napina.

Jakiś czas temu przeszłam swoistą odtrutkę od bogactwa, które właśnie niesie smartfon. Mój się potłukł, naprawiać się nie opłacało, a na nowy przyszło mi poczekać trzy miesiące. Okazuje się, ze kiedy ma się starą Nokię, to zupełnie się inaczej funkcjonuje w świecie. Spokojniej. Nie wszystko muszę sprawdzić tu i teraz, bo sobie coś przypomniałam gotując obiad np. jak przerobić szafkę, którą dostałam, a na pracę nad nią nie mam zupełnie czasu. Z tego się wyleczyłam. Chociaż nie powiem, że nie ciągnie, owszem ciągnie, bo to moja pasja, ale szukam po prostu równowagi między tym co namacalne a tym co wirtualne.
A wiec teraz uciekam do realnego świata, który mnie woła wszystkimi kolorami :-)

wtorek, 7 lipca 2015

Kiedy tak bardzo gorąco.....

... trzeba pić dużo wody. Zwykła może zbrzydnąć. Sama jakoś za nią nie przepadam, ale staram się robić wariacje :-)




Pierwsza wersja to klasyka: mięta i cytryna, a druga to z kawałkami arbuza. Może być też z dodatkiem cytryny.

wtorek, 12 maja 2015

Wiosenne porządki

W zasadzie porządki wiosenne zaczęłam robić dawno temu. Tak, dokładnie tak: zaczęłam. Niestety przedłużające się chłody powodowały, że nie mogłam zabrać się za przerzucenie rzeczy z kartonów i toreb. Bo kiedy najlepiej takie wiosenne porządki robić? No właśnie jak robi się ciepło. Jednak prawdziwa wiosna w tym roku nie jest łaskawa. Wczoraj zimno, dziś ciepło, jutro znów ma być zimno...
Ale jednak się zabrałam za wywrócenie wszystkiego do góry nogami.
Tak naprawdę natchnął mnie post Mamy z Dużego Brązowego Domu. Mama pisze najprawdziwszą prawdę nie tylko o sobie, ale w tym wypadku również po części o mnie. Trzeba było spojrzeć na siebie w pewnym sensie krytycznie, ale z miłością.
I to co nasunęło mi się na myśl, to to, że już nigdy nie będę taka jak kiedyś. Taka jak przed dziećmi. Jak przed każdym kolejnym dzieckiem. Jestem inna. Mało tego nie uważam, że gorsza. Jestem lepsza i... po czterdziestce bardziej pogodzona ze sobą. Kiedyś Agnieszka Maciąg na swoim blogu napisała o tym, że jest teraz inna. Pewne rzeczy już do nas nie pasują.
No i właśnie w takim nastroju zabrałam się za swoja garderobę. To co z tego, że wróciłam do swojego rozmiaru, skoro jestem lekko "zdefasonowana"? Talia jakaś taka "niewąska" ;-) I pewne rzeczy już do mnie nie pasują. I nie chodzi o fason. Wcale nie zaczęłam się nosić poważniej, po prostu pewnych rzeczy już NIGDY nie założę. Piękne jak wspaniała wieczorowa suknia zakupiona dawno temu przez ówczesnego narzeczonego, a teraz męża, pięknie klasyczna będą czekały na moją córkę. Jedna lub drugą. A reszta wyląduje w Caritasie.
No i co teraz? Teraz czas będzie uzupełniać szafę ciuchami. KOBIECYMI:-)

Źródło

A wiedząc, że nigdy nie jest za późno,  nie pozbywam się koszulki



Teraz biegnę zmieniać rozgardiasz w porządek.

Pozdrawiam

sobota, 9 maja 2015

Niezwykłe urodziny

Jest zwyczaj mówić, że to rocznica. Rocznica ślubu. A dla mnie urodziny. Tego dnia narodziliśmy się jako Jedno, ale w dwóch ciałach.
Minęło 14 lat. Dużo i mało. Z punktu widzenia nowopoślubionych, to kawał czas, z punktu widzenia tych, którzy obchodzą 30lecie małżeństwa, nie wspominając o tych z 40letnim stażem. 
Ten czas pełen doświadczeń był piękny choć bywało trudno. Nadal uczymy się siebie nawzajem i wchodzimy na coraz głębsze, wyższe poziomy relacji. I cieszy mnie to bardzo.
Najlepszy z Mężów zaskoczył mnie w tym roku bukietem kwiatów, który nawiązywał do mojej wiązanki ślubnej. Jak na maj przystało składała się z konwalii, białych tulipanów, frezji, narcyzów... 
A to mój tegoroczny rocznicowy bukiet.




piątek, 8 maja 2015

Pożegnanie


W naszym domu nastąpił czas definitywnego pożegnania z różem. Dziewczyny rosną i nadal są księżniczkami - w moim sercu zawsze będą. Jednak nie chcą być tymi księżniczkami "różowymi". Róż owszem, ale nie zawsze, nie wszędzie, w zasadzie rzadko kiedy. Teraz najpiękniejsze kolory, to bardziej kojarzące się z  Kopciuszkiem. O tyle na tapecie, że niedawno oglądałyśmy we trzy w kinie niezmiernie wzruszone...








Dawno, dawno temu, gdy dziewczę starsze zakochało się w różu, mój NzM postanowił uraczyć córeczkę meblami z motywem przewodnim: księżniczkowo-różowym. Niestety, jak mawiają, dzieci szybko rosną, a tylko krowa nie zmienia poglądów. W związku z tym, starszej przeszło... Na szczęście dla nas przeszło na młodszą. Teraz przeszło już też tej młodszej, więc...
No więc zakasałam rękawy i podjęłam wyzwanie. Wyzwanie przemalowania laminowanych mebli, w zasadzie nawet nie tyle laminowanych co foliowanych, bo tak to się ładnie nazywa. I prawdę mówiąc jestem z siebie dumna. Na pierwszy ogień poszło biurko. Zdjęcia "przed" nie zrobiłam. Chyba z pośpiechu. Dlatego posiłkuje się fotką z internetu. Nie ma już dokładnie takich samych biurek, ale chodzi tak naprawdę o stan kolorystyczny wyjściowy. Korpus był kremowy a kontenerek... Sami zobaczcie


Żródło

A wyszło mi tak :-)



Uważam, że wyszło całkiem, całkiem.
A malując gałki skorzystałam z patentu zrobionego z nakrętek do słoików. Dzięki temu "wynalazkowi" udało mi się nie wymazać paluchów farąę i sprawnie wysuszyć nowe gałeczki.





No to chyba tyle na dzisiaj. Uciekam, może komoda doczeka się nowego oblicza... W zasadzie to już pewne, ze się doczeka, pytanie tylko kiedy ;-)
Pozdrawiam wszystkich.