czwartek, 28 lutego 2013

Dawno mnie nie było

Nie było mnie dawno, bo zasuwam. Niby nic a jednak coś się dzieje. Siostry, czyli moje dwie córeczki doszły do porozumienia co do pokoju. Stanęło na tym, ze muszę przemalować wszystkie meble. Do tego jeszcze co nieco wymodzić, bo stworzyć coś z niczego, czyli wykorzystać co to aktualnie mam na stanie w garażu. Oczywiście nie obyło się bez zakupów, ale to już raczej symbolicznie było.
Otóż w garażu stała pewna szafka z IKEA. Kiedyś służyła dzieciom w poprzednim mieszkaniu, ale nie lubię wyrzucać czegoś co jest fajne, bo drewniane. Jedna szafka swego czasu przeżyła metamorfozę, którą już pokazywałam. Zdjęcia tu.
Szafka pierwotnie wyglądała tak:

szafka IVAR, IKEA, źródło internet

Aby uzyskać zamierzony efekt musiałam się nieco postarać. Dodać toczone nóżki, dwie listwy, aby zamaskować szczelinę pomiędzy drzwiczkami, nauczyłam się tapetować wnętrza szafek, uczyłam się szyć pokrowiec na gąbkę. Szafka stoi za drzwiami, więc można się skryć przed światem i usiąść z książką. Dziewczynki (4,5 oraz 8,5l) zachwycone były niespodzianką. Wiem, że dużo niedociągnięć jest, ale i tak jestem dumna z tego, co udało mi się osiągnąć. Zdjęcia jak zwykle w pośpiechu robione.







Do następnego razu, lecę malować coś jeszcze.

piątek, 15 lutego 2013

Zapisałam się :)

Zapisałam się na Candy do Jerzy_nki z Wietrznego przemeblowania. Słodkości ma niesamowite do rozdania. W sumie nawet nie wiem, czy liczyć na taki gadżet, bo dziewczyn chętnych jest sporo, ale kto nie próbuje ten szansy żadnej nie ma. Zobaczcie jakie cuda mogą zawitać w Waszych domach:


wtorek, 12 lutego 2013

Już od jutra

Wielki Post. Czas przygotowań do Święta Zmartwychwstania Pańskiego. Mam zamiar do tych świąt przygotowywać się równie mocno i intensywnie jak przygotowywałam się do Bożego Narodzenia. Przede wszystkim duchowo.
Bardzo sobie cenię rekolekcje o. Adama Szustaka, dominikanina. teraz mogę ich słuchać korzystając z dobrodziejstwa internetu.
Wam też serdecznie polecam, a tutaj zapowiedź:



A TU zapisy.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Kim jesteś?

Dostałam mailem od koleżanki. Bardzo mnie wzruszyło, zastanowiło. Polecam też Wam do przeczytania i do refleksji:


Kobieta pogrążona w śpiączce umierała. Nagle odniosła wrażenie, że została wzięta do nieba i stoi przed Sądem.
"Kim jesteś?" rzekł do niej Głos.
"Jestem żoną burmistrza", odparła.
"Nie pytałem, czyją jesteś żoną, ale kim jesteś?".
"Jestem matką czworga dzieci".
"Nie pytałem, czyją jesteś matką, ale kim jesteś".
"Jestem nauczycielką".
"Nie zapytałem, jaki masz zawód, ale kim jesteś".
I tak dalej. Niezależnie od tego, co odpowiadała, nie wydawało się to być zadowalającą odpowiedzią, na postawione pytanie: "Kim jesteś?".
"Jestem chrześcijanką".
"Nie pytałem, jaką religię wyznajesz, lecz kim jesteś".
"Jestem tą, która co dzień chodziła do kościoła i zawsze pomagała biednym i potrzebującym".
"Nie pytałem, co czyniłaś, ale kim jesteś".
W końcu, najwidoczniej przesłuchanie okazało się niezadowalające, bo została z powrotem przysłana na ziemię. Gdy wydobrzała po chorobie, postanowiła odkryć, kim jest. I na tym polegała cała różnica.


Twoim obowiązkiem jest być. Nie być kimś, ani też nikim - bo w tym leży chciwość i ambicja - nie być tym lub tamtym - a więc uwarunkowanym - ale po prostu, być.

sobota, 9 lutego 2013

Jest lepiej, będzie całkiem dobrze :)

Dziecię mi zdrowieje. To niesamowite jaką poprawę daje właściwy antybiotyk. Wczoraj rano nie dał się ode mnie odkleić, a dziś mój Synek, wiek 2 lata i 2 miesiące szaleje z kolorowankami. Jestem pod wrażeniem jego umiejętności.
Zresztą oceńcie sami:






A ja korzystając z tego, że mam w końcu wolne ręce, szaleję z porządkami. W końcu :-)

Dobrego czasu Wam życzę.

piątek, 8 lutego 2013

Wcale nie do śmiechu

Ferie w tym roku, to czas chorób dzieci. Wcale mi z tym nie do śmiechu.
Nigdy jeszcze tak nie ścięło ich pokotem. Najmłodszy właśnie dostał drugi antybiotyk - swoją drogą drugi w życiu. Krzyczy: nie lubię lekarstwa mamo, nie lubię lekarstwa... Wcale mu się nie dziwię. Podawanie leku to walka totalna ...
Moje ambitne plany doprowadzenia wielu spraw do końca spełzną niemalże na niczym. Coś staram sie zrobić, ale to kosztem i tak zarwanych noc, gdzie płacz dziecka budzi co 45 minut a nawet częściej...
No cóż, nie będzie to wiecznie trwało, prawda? I tym optymistycznym stwierdzeniem kończę na dziś.

niedziela, 3 lutego 2013

Przyszedł luty

Zawsze z lutym kojarzyło mi się "Idzie luty, odziej buty". No niestety z tą aurą to raczej pasuje odziej kalosze. Tylko rymu nie ma.
Rozumiem, że wszyscy czekają na wiosnę. Ze mną chyba tak do końca nie jest... Owszem, kiedy padał śnieg i tak padał, i padał, i padał. To miałam dość. Dość non stop sypiącego się śniegu. W całej tej zimie zabrakło mi uroczego pejzażyku: słońce, bezchmurne niebo i mnóstwo białego śniegu. No jakoś tego nie zauważyłam i mam niedosyt. Bo przecież właśnie takie widoki sprawiają, że zamiera nam dech w piersiach z zachwytu. Wtedy nie jesteśmy w stanie nasycić się pięknem tego świata. Dlatego jeszcze wiosny nie chcę, jeszcze marzy mi się prawdziwy zimowy widok :-). Jak z bajki. A potem wiosna już może przychodzić.
Póki co dzieciaki wyjechały z małżem na narty. Została mi "tylko dwójka". Fajnie brzmi, prawda? Jak ktoś ma dwójkę, jedno chodzi do przedszkola i zachoruje to wszyscy współczuję: oj, to ty teraz z dwójką w domu, dajesz radę? A ja jestem sobie na luzaku i mam swoje ferie :)
A jak mam ferie to się byczę, byczę totalnie, więc lista rzeczy do zrobienia się wydłuża coraz bardziej... No bo przecież MUSZĘ nadgonić pozaczynane robótki, wyzwania, których się podjęłam. Najlepiej przy muzyce.