niedziela, 17 lutego 2019

Matka karmiąca

żródło

Z określeniem matka karmiąca, kojarzy się przede wszystkim kobieta karmiąca piersią. Osobiście lubię ten czas, czas bliskości jakże wyjątkowej. Mam za sobą zarówno doświadczenie karmienia piersią jak i czas karmienia mlekiem modyfikowanym (nie znoszę określenia karmienia sztucznego, a z takim też się spotkałam). Oba mają swoje plusy i minusy. W obu można zadbać o bliskość między mamą o maluchem. Generalnie w moim pojęciu podawanie, przygotowywanie jedzenia jest formą okazywania miłości.
Są mamy wyrażające swoją miłość do dziecka poprzez wychodzenie z maluchami na spacery i rozmawianie z nimi. Spotkałam się z mamami, które pokazują świat jeżdżąc z dziećmi na wystawy, odwiedzają z pociechami muzea. Jest całe mnóstwo sposobów okazywania miłości do dzieci (i nie tylko do nich). Uwaga, otwartość, szczera rozmowa o wszystkim i o niczym. Każde dziecko też ma inne potrzeby i pragnienia. Jeśli chodzi o mnie to pewnego dnia odkryłam, że jak moje dzieci są "dobrze" nakarmione, to jestem spokojna, że je właściwie "ukochałam". Nie znaczy, że nie staram się okazywać swojej miłości w inny sposób: głaszcząc, tuląc, czytając książki, wysłuchując o problemach małych i dużych.









I coraz częściej w tych moich kulinarnych poczynaniach towarzyszą mi dzieci, niejednokrotnie przejmując pałeczkę. Co oczywiście mnie niesamowicie cieszy i... dodatkowo inspiruje.

Pozdrawiam Czworokątnie

Joanna

piątek, 30 listopada 2018

Tak, żo o.

Od dłuższego czasu chodzi za mną chęć powrotu do pisania. Porozpoczynałam kilka wpisów, a z powodu wielu zmian tematyka co nieco straciła na aktualności. Np jak ten wpis o tym, że po 20 latach i 6 miesiącach stałam się bezrobotną tzn bez zatrudnienia. To znaczy sam fakt bycia aktualnie bezrobotną się nie zmienił, natomiast mój stan uczuć w związku z tym znacznie i przemyślenia także. Po raz pierwszy w życiu mając dziecko w wieku 2 lata i 8 miesięcy nie jestem w ciąży. To naprawdę nowe doznanie. Czy żałuję? Czy się cieszę? Oczywiście jest żal, bo ja w ciąży być uwielbiam. Uwielbiam rodzić mimo trudów i strachu, tulić noworodka, karmić piersią. Uwielbiam być w stanie błogosławionym. Mimo dolegliwości, leków o zdrowie i życie dziecka. Czuję, ze Bóg wtedy jest wyjątkowo blisko mnie. Że mnie wyróżnił. Powierzył życie. Jednak tak się dzieje, że nie jestem coraz młodsza tylko starsza. Wiele osób mówi mi - nie przesadzaj. Mam w zwyczaju wtedy odpowiadać: tak wiem Sara też była stara ;-).
Powoli przygotowuję się mentalnie do Adwentu. Długa złota polska jesień, która przeciągnęła się aż na listopad i zupełnie zapomniałam, że nadchodzi grudzień. Wierzę, że dziś zrobię wieniec adwentowy - jak za dawnych dobrych czasów. W sumie najpóźniej jutro, bo pierwsza niedziela adwentowa już przed nami.



Chłodne wieczory, popołudnia osładzają nam jabłka pod kruszonką.
Przepis banalny, pracy mało a radość przeogromna wśród dzieci i dorosłych.

Pozdrawiam Czworokątnie,

Joanna

niedziela, 25 lutego 2018

Dostałam kwiaty

Dostałam kwiaty od Najlepszego z Mężów. Bez okazji, a może z okazji soboty i ogromnego mrozu. Jakby na przekór pogodzie i porze roku były to tulipany w najbardziej ulubionym przeze mnie odcieniu bladego różu.






I czasami myślę, że z tą chęcią na wręczanie kobiecie swojego życia kwiatów jest jak w skeczu mojego ulubionego kabaretu Hrabi. Nawet jeśli nie są w moim ulubionym kolorze przyjmuję je z radością.




Pozdrawiam Czworokątnie

Joanna

wtorek, 20 lutego 2018

Coś o mnie...?

Żródło
Spotkałam w sklepie koleżankę. Piękna, mądra kobieta. Pogadałyśmy chwilę o naszej wielodzietnej codzienności, warszawskim pędzie. Wymieniłyśmy się refleksją o braku czasu na długie, głębokie spojrzenie w oczy tych, których kochamy. Na spojrzenie pełne miłości, czułości, troski, której w nas jest całe morze. Obie stwierdziłyśmy, że jest w nas pragnienie życia w rytmie pór roku, długości dnia i nocy, które dyktuje natura. Niestety musiałyśmy ruszyć każda w swoją stronę, bo spotkania w planach nie było, a kolejne punkty dnia czekały - i na nią, i na mnie. I jeszcze tylko na odchodne mi powiedziała: Pamiętaj, przeczytaj wiersz Kazimierza Dąbrowskiego, koniecznie.
Kiedy wieczorem nie mogłam zasnąć - tak naprawdę ze zmęczenia, bo sezonowe choroby nas nie omijają, a statystyka działa na naszą niekorzyść, sięgnęłam po ten wiersz. I ze zdziwieniem odkryłam, że tak wiele w nim o mnie. I dlatego nie mogłam się nim z Wami nie podzielić.

         Posłanie dla nadwrażliwych


Bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi
za waszą czułość w nieczułości świata
za niepewność wśród jego pewności

Bądźcie pozdrowieni
za to, że odczuwacie innych tak, jak siebie samych


Bądźcie pozdrowieni
za to, że odczuwacie niepokój świata
jego bezdenną ograniczoność i pewność siebie



Bądźcie pozdrowieni
za potrzebę oczyszczenia rąk z niewidzialnego brudu świata
za wasz lęk przed bezsensem istnienia
Za delikatność nie mówienia innym tego, co w nich widzicie

Bądźcie pozdrowieni
za waszą niezaradność praktyczną w zwykłym
i praktyczność w nieznanym
za wasz realizm transcendentalny i brak realizmu życiowego


Bądźcie pozdrowieni
za waszą wyłączność i trwogę przed utratą bliskich
za wasze zachłanne przyjaźnie i lęk, że miłość mogłaby umrzeć jeszcze przed wami


Bądźcie pozdrowieni
za waszą twórczość i ekstazę
za nieprzystosowanie do tego co jest, a przystosowanie do tego, co być powinno


Bądźcie pozdrowieni
za wasze wielkie uzdolnienia nigdy nie wykorzystane
za to, że niepoznanie się na waszej wielkości
nie pozwoli docenić tych, co przyjdą po was


Bądźcie pozdrowieni
za to, że jesteście leczeni
zamiast leczyć innych


Bądźcie pozdrowieni
za to, że wasza niebiańska siła jest spychana i deptana
przez siłę brutalną i zwierzęcą
za to, co w was przeczutego, niewypowiedzianego, nieograniczonego
za samotność i niezwykłość waszych dróg
bądźcie pozdrowieni nadwrażliwi


Pozdrawiam Czworokątnie

Joanna

czwartek, 15 lutego 2018

Urodziny :-)

Każde dziecko z napięciem, wielką niecierpliwością czeka na urodziny. Mamy zwyczaj, że ten ważny dzień zawsze obchodzimy w rodzinnym gronie. Spotykamy się chociaż przy torcie i w ścisłym, ale pełnym, gronie odśpiewujemy tradycyjne "Sto lat" oraz "Niech cię Pan błogosławi i strzeże..."
Od jakiegoś czasu staram się sama piec torty. Czasem wychodzą ładniejsze, czasem brzydsze, ale zazwyczaj smaczne :-) Zresztą dzieci bardzo lubią kiedy sama dla nich piekę tort. Bo to jest zawsze bardzo osobista i specjalnie dla jubilata robiona niespodzianka. Przez lata trochę się podszkoliłam, ale szału wizualnego nie ma, ale mimo wszystko warto :-)












Najbliższe urodziny już 2 kwietnia. Będzie na różowo :-)


Pozdrawiam Czworokątnie

Joanna