środa, 17 kwietnia 2013

śniło mi się

Śniło mi się, że wróciłam do pracy. Tej zawodowej. To z jednej strony miał być przyjemny sen. W biurze wszystko czyste, na swoim miejscu, koleżanki eleganckie, buciki, torebeczki i torebunie... W tej pracy nie robiłam zupełnie nic. Czekałam aż czas "pracy" się skończy i zaczynałam się denerwować, kto odbierze dzieci, co z ich zajęciami, że tyle rzeczy wokół się nich dzieje, a ja siedzę i w zasadzie czekam, wychodzę na "lanczyk", czas się wlecze i nic się nie dzieje. Tak było w koło. Dziwny sen. Myślę, ze był odpowiedzią na moje "tęsknoty" za wyjściem z domu. Dał mi odpowiedź na to, że nie odnalazłabym się w tamtym, dawnym życiu. Bo moje życie, to aktualnie przede wszystkim bycie matką.


żródło
Dobrego dnia!!!

wtorek, 16 kwietnia 2013

Uczucie niejedno ma imię

Najlepszy z Mężów przysłał mi mailem kiedyś taką piosenkę zamiast kwiatów:



 Jest miłośnikiem hiszpańskiego, wytrwale się go uczy i zachwyca. Jego zachwyciła ta piosenka, mnie też. Jednak najbardziej zachwyciło mnie to, że wybrał ją dla mnie :-)

Tu słowa po polsku:

Z tobą, chcę być z tobą
i mówić ci, że już nie mogę żyć bez ciebie
z tobą chcę wygrywać, z tobą
i osiągnąć to, aby cały czas być razem z tobą
z tobą, chcę być z tobą
i mówić ci, że juz nie mogę żyć bez ciebie

I tylko chcę żyć z tobą
i tylko chcę tańczyć z tobą
Tylko chcę być z tobą
i chcę być kimś, kim nigdy nie byłem
Tylko będę śnić o tobie
tylko będę śpiewać z tobą
wszystko będę robił z tobą
przekonasz się, obiecuję to

Czuję kiedy jesteś i ty dajesz mi twój głos z taką siłą
chcę słyszeć cię więcej twój głos krzyczeć

Z tobą, chcę słuchać z tobą
tej piosenki, która mówi tylko o tobie i o mnie
z tobą, jestem wszystkim z tobą
brakuje mi ciebie i już nie mogę żyć bez ciebie

Z tobą, chcę być z tobą
i mówić ci, że już nie mogę żyć bez ciebie

I tylko chcę żyć z tobą
i tylko chcę tańczyć z tobą
Tylko chcę być z tobą
i chcę być kimś, kim nigdy nie byłem
Tylko będę śnić o tobie
tylko będę śpiewać z tobą
wszystko będę robił z tobą
przekonasz się, obiecuję to

Czuję kiedy jesteś i ty dajesz mi twój głos z taką siłą
chcę słyszeć cię więcej twój głos krzyczeć


Tłumaczenie przekopiowałam z tego źródła

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Ostatni raz

"Ostatni raz to robię" ileż razy sobie obiecywałam. Zawsze z tego samego powodu. Kiedy za dużo w wezmę sobie na głowę, kiedy obiecam więcej niż jestem w stanie zrobić nie szarpiąc się ze zmęczeniem. Czasami to "za dużo", to nałożenie się obowiązków dnia codziennego, które nie wiadomo dlaczego lubią spadać na głowę lawinowo.  Czasami ten "ostatni raz" jest wtedy, gdy już kończę robić duży obiad, a rodzinka nie może się zebrać do nakrycia do stołu, pozanoszenia potraw. Wiele w moim życiu było "ostatnich razów". I pewnie wiele jeszcze będzie. Wcale mnie to nie martwi, bo działanie nadaje sens mojemu życiu, nawet jeśli ktoś uważa, że to tylko nic nie mające znaczenia domowe roboty.
 Niemniej jednak podejmuję różne zobowiązania. Ale po pierwsze robię to by sprawić komuś przyjemność, po drugie, by czuć się potrzebną. I chodzi tu o małe sprawy, często o moją rodzinę, moje najukochańsze dzieci. A kiedy zmęczenie minie - choćby troszkę - to mam wielką, ale to wielką satysfakcję, że się czegoś podjęłam.
Wczorajsza błoga leniwa niedziela - na taką się zapowiadała - stała się bardzo pracowitym dniem. W sumie wiedziałam o tym, że będę musiała pomóc mojej starszej córeczce, bo podjęły z koleżankami z klasy niesamowitą inicjatywę. Postanowiły przeprowadzić na terenie szkoły kiermasz z ciastami i ciastkami, a dochód przeznaczyć na cele dobroczynne - wspominały o Centrum Zdrowia Dziecka. Nie mogłam nie pomóc mojej córuni. Zakasałyśmy rękawy i działałyśmy.  W większości ja działałam w kuchni, ale Lolcia nie wykręcała się od pracy. Bezy zrobione przez nią nie doczekały kiermaszu... Pochłonęła je rodzinka. Za to przetrwały: murzynek z miętową nutą, ciastka czekoladowe, babeczki owsiano-miodowe z posypką z orzechów, kostka kokosowo-miętowa. Żeby to wszystko zrobić i w tzw międzyczasie podać obiad musiałam ostatecznie zarwać noc (podejrzewam, że chyba dlatego smakołyki przetrwały).  Czy żałuje? Wcale!!!! Moje słowa "ostatni raz" padły właśnie przy robieniu obiadu... Więcej nie będę go sama robiła!!! Taaaaak.... Wystarczyło zobaczyć jak kotlety znikają w słodkich usteczkach, a dzieci prawie się biją o dokładki (nawet dwie zaliczyli niektórzy), by zapomnieć o tym, że miał być to mój ostatni raz :)
Jeśli chodzi o bezy to zdążyłam zrobić im kilka fotek.... resztkom w zasadzie.





Bezy z wiórkami czekolady 

4 białka z dużych jajek, w temperaturze pokojowej
szczypta soli
150g cukru
100g czekolady gorzkiej drobno posiekanej
łyżeczka dobrze rozdrobnionej skórki z pomarańczy (u mnie była z mandarynki - rewelacja!)

Nastaw piekarnik na temp. 130st C (grzanie góra dół) lub 115st C z termoobiegiem. Wyłóż pergaminem 2 blachy do pieczenia. W dużej misce na wysokich obrotach ubijaj białka ze szczyptą soli przez 3 minuty na sztywna pianę. Zmniejsz obroty do średnich i nadal miksując dodawaj cukier. Miksuj kolejne 3 minuty aż cukier całkowicie się rozpuści, piana będzie lśniąca i da się na niej formować szczyty. Gumową szpatułką delikatnie wmieszaj czekoladę i skórkę. Odmierzaj porcje wielkości orzecha włoskiego i kładź je na blasze w odległości 2,5cm od siebie. Piecz przez ok 45-50minut aż bezy zesztywnieją i lekko się zarumienią. Wyłącz piekarnik i pozostaw w nim bezy, żeby dobrze się dopiekły. Aby sprawdzić, czy są dobre spróbuj jednej z nich. Uważaj!!! Próbowanie wciąga!!!

A teraz obiecany przepis na ciastka orzechowe z poprzedniego postu.



Ciasteczka orzechowe

30 dkg mąki
20 dkg masła
10 dkg zmielonych orzechów włoskich
10 dkg cukru pudru
2 żółtka
pół torebki cukru waniliowego

Masło posiekaj z mąką, dodaj orzechy, dwa żółtka oraz połowę cukru pudru i połowę cukru waniliowego. Starannie zagnieć. Ciasto rozwałkuj na desce podsypanej mąką na grubość 3 mm i wycinaj talarki kieliszkiem. Super się sprawdziła u mnie prosta "50tka". Ułóż ciasteczka na wyścielonej pergaminem blasze. Piecz w temp 200st C. Jeszcze gorące obtocz w cukrze pudrze wymieszanym z cukrem waniliowym.  Smacznego!!!
Można ciasteczka obsypać cukrem pudrem przez sitko, potem odwrócić i obsypać drugą stronę - taki sposób gwarantuje mniejszą ilość cukru na ciasteczkach :-)

Słońce zaświeciło, więc chyba ciepło będzie. Dobrego czasu Wam życzę!

piątek, 12 kwietnia 2013

Zleciało...

Zleciało niesamowicie dużo czasu od kiedy umieściłam swój ostatni wpis na blogu. Jakoś się nie składało. Nie żebym nie próbowała czegoś napisać, owszem próbowałam, ale zima zupełnie mnie zniechęciła. Przede wszystkim brak słońca mi doskwierał. Wszędzie było biało... Kupiłam hiacynty, bo chciałam wiosny zakwitły i ujrzałam...






... wszechotaczającą mnie biel.
   Przemalowywałam regał dziewczynek, bo zażyczyły sobie białego pokoiku. I w pewnym momencie z tej bieli już się nie miałam siły cieszyć, a one jak najbardziej były szczęśliwe :-).






   Stolik lack z IKEA też zyskał nowe oblicze...





   Coś tworzę nadal, coś przerabiam, nawet całkiem sporo i bardzo, ale to bardzo jestem zmęczona brakiem zieleni i słońca. Dobrze, że chociaż cieplej się zrobiło.
W następnym poście przepis na niesamowite ciasteczka, które rozpływają się w ustach... tak jak śnieg pod moim domem.