Oczywiście poprawiaczem humoru jest pobyt w SPA. Nawet jednodniowym. Wybrała się tam Mariolka. Czy była zadowolona, same zerknijcie ;-)
No i kawka z pianką poprawia mi nastrój, może nie zawsze, ale bywa...
Za to zawsze, ale to zawsze działa czekolada i wyroby z niej.
Tym razem poszalałam, bo trochę przerobiłam przepis ze Złotej księgi czekolady, którą dostałam daaaawno temu, ale od niedawna z nią się zaprzyjaźniłam. Z natury tak mam, że przepisy przerabiam, korzystam z mojego doświadczenia i wiem, że coś trzeba zmienić by mi pasowały. Najlepszy z Mężów mówi, że mają wtedy "charakter". Chyba mój ;-)
Właśnie polecam Wam z całego serca mini babeczki czekoladowo-miętowe. Lubię taką kompozycję smakową jak w After Eight, zresztą już kiedyś polecałam ciasteczka czekoladowe pełne mięty...
Babeczki:
300g maki pszennej
75g kakao w proszku
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
1/4 łyżeczki soli
165g miękkiego masła
300g cukru
3 duże jajka
200ml mleka
1 łyżeczka esencji miętowej
150g czekolady miętowej (mogą być pastylki miętowe w czekoladzie)
pół pęczka siekanej mięty - świeżej (opcjonalnie, ale ja zawsze dodaję)
Polewa
2 białe czekolady
6 łyżek słodkiej śmietany
1,5 łyżeczki esencji miętowej
Piekarnik rozgrzewamy do temp 180st C. W sporej misce mieszamy mąkę z proszkiem do pieczenia, sodą i solą. W drugiej misce - trochę jednak większej :-) - mikserem na wysokich obrotach ucieramy masło z cukrem na gładki krem maksymalnie jak się da. W powstałą masę wmiksowujemy jajka. Następnie zmniejszamy obroty i stopniowo dodajemy - na zmianę: mieszankę z mąką i mleka wymieszanego z esencją miętową. Pod koniec miksowania dodajemy posiekaną drobniuteńko świeżą miętę. Do gładkiej masy dodajemy pokrojoną czekoladę - wielkość kawałków jest dowolna, zazwyczaj robię to malakserem, więc są różnej wielkości. Foremki na muffiny wykładamy papilotkami, masę nakładamy do 2/3 wysokości. Wielkość jest dowolna. Ja używam takich minimuffinek - 24 szt na blaszce, ale można większe - standardowe. Zasada jest zawsze ta sama - do 2/3 wysokości. Przy małych babeczkach czas pieczenia to ok 18 minut, przy większych 25, a zasadniczo aż włożona wykałaczka będzie sucha. Po upieczeniu babeczki odstawiamy na kratce do wystudzenia
Polewę czekoladową tradycyjnie robimy w kąpieli wodnej. Połamaną na kawałeczki czekoladę rozpuszczamy, dodajemy esencję miętową i kilka łyżek śmietany. Jeśli mimo wszystko polewa się rozwarstwia, nie jest jednolicie gładka można dodać 2-3 łyżeczki mleka. Po lekkim ostudzeniu nakładamy polewę obficie na babeczki. Dodatkowo można posypać groszkiem czekoladowym. Smacznego!!!
uwielbiam takie kina.....byłam ostatnio już dobrych kilka lat temu jeszcze we wrocławiu....ale tam była atmosfera....film był coś o Paryżu nawet nie pamiętam ;) ale to malutkie kino, ta babcia co sprzedawala bilety ten taki zapach....będę to wspominać do końca życia....i tą osobe z którą byłam...a kawa i czekolada ....zawsze jest idealna jako poprawiacz nastroju....
OdpowiedzUsuńNo widzisz Magbill, to jest tak, ze wszystkim sie wydaje, ze jak coś jest stare, z minionej epoki to jest z założenia złe. Pamiętam jak czarne krążki poszły do kosza: adapter jest be, czarny krążek be, ale cd to jest coś! A z czasem okazało się, że jednak te czarne krążki mają w sobie to coś jedynego, niepowtarzalnego... Może ktoś przypomni sobie o uroku kin ze skrzypiącymi krzesełkami i powstanie kino vintage?
UsuńRelaks pełną parą i film, i mięta z czekoladą, kawka i ta Mariola...odjazd HELOŁŁŁLLŁ :)
OdpowiedzUsuńHelloooooołłłł!!! Relaks marzenie, jeszcze książka by się nadała. Zachłanna jestem jak nie wiem co....
Usuń