wtorek, 2 marca 2010

Zbulwersowałam się...

Nie lubię politykowania. I w zasadzie jest mi obojętna polityka dopóki nie dochodzi do absurdów. Wczoraj dowiedziałam się o projekcie ustawy, którą w najbliższym czasie zajmie się Sejm. Otóż ustawa ta umożliwia ingerencję urzędników w życie rodziny wg własnego uznania. Co to oznacza? Otóż to, że nasze dzieci, które były "nasze", przestaną takimi być. Dlaczego? Bo nie będziemy mogli ich wychowywać wg własnych zasad. M.in. Poradnik pracownika socjalnego precyzuje, że przemocą jest: dawanie klapsów, "zawstydzanie", "krytykowanie" np. "krytykowanie zachowań seksualnych", co powoduje, że każdy rodzic podejmujący normalne działania wychowawcze (przecież obowiązkiem rodzica jest wskazanie właściwej drogi moralnej młodemu człowiekowi także przez krytykowanie jego własnych zachowań!), może być oskarżony o przemoc.
Jeśli komuś z Was nie jest obojętne jak bardzo państwo ingeruje w nasze rodziny, zajrzyjcie na stronę Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców . Nie wyobrażam sobie braku reakcji.

7 komentarzy:

  1. Takie pomysły i mnie mocno bulwersują, dlatego właśnie się dopisałam do listy sprzeciwu wobec takiemu projektowi ustawy.
    Dzięki, że na moim blogu zostawiłaś po sobie ślad ,... tym sposobem dotarłam do strony Stowarzyszenia :)
    Pozdrawiam serdecznie -Penelopa/matka trójkątna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję, że zwróciłaś na to moją uwagę - już się dopisałam
    egoistycznie chyba jednak.... hmmmm to śliski temat
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. nie zaprzeczam, że ustawa porusza śliski temat, ale właśnie dotykając takich spraw, powinna być aż przesadnie szczegółowa, a tymczasem pozostawia wiele luk, które urzędnicy mogą interpretować według własnego "widzimisię"...
    absurdem jest, że jeden donos i wpadają urzędnicy z policja mogą zabierać dziecko (np. jest wieczór, dzieci śpią, a rodzice wypili sobie po kieliszku wina, czyli są pod wpływem alkoholu, dzieci lądują w ośrodkach, a rodzice muszą się ostro tłumaczyć)...
    nie jestem przeciwniczką zmiany przepisów, ale za nieprzemyślanymi aktami prawnymi, które wprowadzają jeszcze większe zamieszanie.
    Petycję więc podpisałam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyny, mnie przeraża fakt, że do odebrania dziecka nie jest potrzebny wyrok sądu... A to już chyba absurd. Mnie przeraża, że tzw "wolność" dzieci do samodecydowania będzie tu na pierwszym miejscu. Zresztą nie wydaje mi się, aby temat był śliski. Raczej trudny. Bo okaże się, ze wychowywanie wg wartości chrześcijańskich, katolickich będzie nie na miejscu. A ja właśnie chcę tak wychowywać i ni nikomu do tego, ze będę krytykowała dziecko za pewne zachowania. Uwaga, nie mówię o gnębieniu, poniżaniu fizycznym, psychicznym, odbieraniu godności.
    Jak we wszystkim potrzebny jest umiar. W ingerencji państwa w Rodzinę również.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację - przerażające jest to niewątpliwie! Ale patrząc na to z drugiej strony.... TRZA się za to zabrać i to poważnie! sumiennie! bo napisanie szybkiej ustawy - żeby było odfajkowane to żenada-strach się bać co oni jeszcze wymyślą; a zostawienie dzieci na pastwę głupich niebezpiecznych rodziców...?! ta sprawa jest przede wszystkim delikatna i nie wiem czy do rozwiązania... jedno jest pewne - ustawa DO kosza!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo dziękuje za tego posta!!!! Sama bym o tym nie wiedziała, dziękuję bardzo za czujność.
    Przeraża mnie myśl, że przy mojej hałaśliwej gromadce wpadnie komuś do głowy, że im coś złego sie dzieje w naszym zaciszu domowego ogniska. Ciarki mam na plecach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Penelopa, dziękuję że do mnie zajrzałaś:) Witam serdecznie w moich progach :)
    Eliza cieszę się, że w jakiś sposób mogłam komuś pokazać co się dzieje w polskim ustawodawstwie.
    A Wam wszystkim, kobietki, dziękuję za reakcję.

    OdpowiedzUsuń